Przejdź do głównej zawartości

Zanurasti

 ej Wiśniowieckiej, bez której pozwolenia żadną miarą na wesele zgo- dzić się nie chciała, musiał więc pan Michał pannę w Wodoktach z powodu niespokojnych czasów zostawić, a sam do Zamościa po pozwolenie i błogosławieństwo jechać. Lecz nie świeciła mu pomyślna gwiazda, gdyż księżnej w Zamościu nie zastał, która dla edukacji syna do Wiednia na dwór cesarski się udała. Wytrwały rycerz podążył za nią i do Wiednia, choć mu to siła czasu zabrało. Tam załatwiwszy szczęśliwie sprawy, z dobrą otuchą do ojczyzny powracał. Czasy, wróciwszy, zastał niespokojne; wojsko do związ- ku szło, na Ukrainie bunty trwały - od wschodniej ściany nie gasł pożar. Zaciągano nowe wojska, aby choć jako tako granice osłonić. Zanim więc pan Michał z powrotem do Warszawy dojechał, za- stał listy 

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

 

Strony

Wpisy

 

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony


zapowiednie na jego imię z ramienia wojewody ruskiego wydane. Uważając zaś, że ojczyzna zawsze przed prywatą iść powinna, myśli o prędkim weselu poniechał, a na Ukrainę ruszył. Henryk Sienkiewicz 6 Kilka lat w tamtych stronach wojował mając zaledwie sposobną porę list od czasu do czasu do utęsknionej panienki posłać, żyjąc w ogniu, w niewypowiedzianych trudach i pracy. Potem do Krymu posłował; potem chcesz? - spytał Kmicic puszczając żonę. - Pan Charłamp przyjechał i czeka na pokojach - odrzekł pachoł. - A owóż i on sam! - zawołał Kmicic na widok męża zbliżającego się ku altanie. - Dla Boga, jakże mu wąsy posiwiały! Witaj, towarzy- szu miły! witaj, stary kompanionie! To rzekłszy wypadł z altany i biegł naprzeciw pana Charłampa z roztworzonymi rękoma. Ale pan Charłamp skłonił się naprzód nisko Oleńce, którą za dawnych czasów na kiejdańskim dworze u księcia wojewody wileńskiego widywał, następnie przycisnął jej dłoń do swoich Pan Wołodyjowski 9 niezmiernych wąsów, za czym dopiero rzuciwszy się w objęcia Kmicica zaślochał na jego ramieniu. - Dla Boga, co waści jest? - zawołał zdumiony gospodarz. - Jednemu Bóg przysporzył szczęścia - odrzekł Charłamp - a drugiemu umknął. Smutku zaś mojego powody samemu tylko waszmości opowiedzieć mogę. Tu spojrzał na panią Andrzejową, ona zaś domyśliwszy się, że przy niej nie chce mówić, rzekła do męża: - Przyślę waszmościom miodu, a teraz ich samych zostawuję... Kmicic pociągnął pana Charłampa do letnika i usadowiwszy go na ławie, zawołał: - Coć jest? Pomocy ci trzeba? Liczże na mnie jako na Zawiszę! - Nic mi nie jest - odpowiedział stary żołnierz - żadnej też pomo- cy nie potrzebuję, póki tą oto ręką i tą szablą ruchać mogę; ale nasz przyjaciel, najgodniejszy w Rzeczypospolitej kawaler, w srogim strapieniu, nie wiem, czyli dycha jeszcze. - Na rany Chrystusa! Wołodyjowskiemu się coś przygodziło? - Tak jest! - odrzecze Charłamp, nowe strumienie łez wypusz- czając. - Dowiedz się waszmość, że panna Anna Borzobohata ten oto padół opuściła. - Zmarła! - krzyknął Kmicic chwytając się obiema rękoma za głowę. - Jako ptak grotem ugodzon. Nastała chwila milczenia; tylko jabłka spadające biły tu i owdzie ciężko w ziemię; tylko pan Charłamp sapał coraz głośniej, płacz hamując. Kmicic zaś załamał ręce i powtarzał kiwając głową: - Miły Boże! miły Boże! miły Boże! - Waszmość się nie dziw moim śluzom - rzekł wreszcie Charłamp - bo jeśli waści na samą wieść tylko o przygodzie dolor nieznośnie serce ściska, cóż dopiero mnie, którym patrzył i na jej konanie, i na jego boleść przechodzącą miarę przyrodzoną. Tu wszedł sługa z gąsiorkiem na tacy i drugą szklenicą, a za nim pani Andrzejowa, która przecie ciekawości pokonać nie mogła. Henryk Sienkiewicz 10 Spojrzawszy teraz w twarz męża i widząc w niej głębokie strapie- nie rzekła zaraz: - Co to za wieści waszmość przywiózł? Nie oddalajcieże mnie. Będę was ile się godzi pocieszać albo zapłaczę z wami, albo radą jakowąś posłużę... - Już i w twojej głowie rady się na to nie znajdzie - odrzekł pan Andrzej. - Ale boję się, żebyś z żalu na zdrowiu szwanku nie poniosła. A ona na to: - Siła ja wytrzymać umiem. Gorzej żyć w niepewności... - Anusia zmarła! - rzekł Kmicic. Oleńka przybladła trochę i opuściła się ciężko na ławkę; myślał Kmicic, że omdleje, ale żal wziął w niej górę nad nagłością wieści i płakać poczęła, a obaj rycerze zawtórowali jej zaraz. - Oleńka - rzekł wreszcie Kmicic pragnąc myśl żony w inną stronę skierować - zali ty nie myślisz, że ona w raju? - Nie nad nią ja, jeno za nią płaczę i nad pana Michałowym sie- roctwem, bo co do jej szczęśliwości wiekuistej, chciałabym mieć dla siebie taką nadzieję zbawienia, jaką mam dla niej. Nie było nad nią zacniejszej panienki, lepszego serca, poczciwszej! Oj! moja Anulka! moja Anulka kochana!... - Widziałem jej śmierć - rzekł Charłamp - nie daj Boże nikomu mniej pobożnej. Tu nastało milczenie, aż gdy im nieco żalu łzami spłynęło, ozwał się Kmicic: - Powiadaj waszmość, jako to było, miodem w najżałośniejszych miejscach przepijając. - Dziękuję

Komentarze

  1. I was looking for this particular info for a very lengthy time. Thank you and good luck in your writing career. mount Carmel east stna jobs

    OdpowiedzUsuń
  2. My spouse and I enjoy each of the perform that you have placed into this. I’m sure that you will be making a really useful place. I have been additionally pleased. Also, check get paid to play video games             .

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz